Festiwal kultury polskiej w Meksyku z udziałem Chóru Krzysztofa Szydzisza! (2004)
Koncert w Lagos de Moreno, fot. archiwum Chóru Kameralnego UAM

Festiwal kultury polskiej w Meksyku z udziałem Chóru Krzysztofa Szydzisza! (2004)

15 czerwiec 2004

W czasie, gdy prezydent Aleksander Kwaśniewski podejmował przebywającego z wizytą oficjalną w Polsce, po raz pierwszy od 41 lat, prezydenta Meksykańskich Stanów Zjednoczonych, w Guadalajarze trwała największa prezentacja polskiej kultury w historii stosunków Rzeczypospolitej z Ameryką Łacińską.

Majowy Festiwal Kultuiy, bo o nim mowa, zbiegł się z obecnością Polski na szczycie szefów państw i rządów Unii Europejskiej, Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Guadalajarze. Wśród zaproszonych artystów (m.in. Krzysztof Jakowicz, Jarosław Śmietana z zespołem, Krzesimir Dębski, Stanisław Drzewiecki, Waldemar Malicki) znalazł się też Chór Kameralny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pod dyrekcją prof. Krzysztofa Szydzisza. Organizatorami pobytu i koncertów Chóru, jako reprezentanta polskiej chóralistyki, były Ambasada RP w Meksyku, rząd stanu Jalisco oraz Uniwersytet La Salle w Meksyku.

Uniwersytecki zespól koncertował w największej aglomeracji świata — mieście Meksyk (m.in. w Teatrze Institut° Nacional de Bellas Artes i w Bazylice Matki Bożej z Guadelupy) oraz w ramach Festiwalu Majowego w Guadalajarze, Lagos de Moreno i Zapopan. Koncerty Chóru były przede wszystkim prezentacją muzyki polskiej, głównie XIX i XX w. takich kompozytorów jak m.in.: A. Koszewski, J. Świder, H. M. Górecki, W. Kilar, T. Szeligowski, J. Maklakiewicz, L J. Paderewski, R. Twardowski. Sale i kościoły, w których występował zespół pod batutą Krzysztofa Szydzisza, były wypełnione po brzegi, a koncerty kończyły się owacją na stojąco. Dwie godziny mijały szybko, a gromkie oklaski świadczyły, że zarówno repertuar, jak i perfekcyjne wykonanie poszczególnych utworów, trafiały w gusta publiczności zarówno polonijnej jak i rdzennie meksykańskiej. Entuzjastycznie przyjmowane występy po raz kolejny dowiodły, jak uniwersalnym językiem jest muzyka, której nie potrzeba tłumaczyć i która nie zna granic. Wyjazd do Meksyku pozostanie w pamięci uczestników jednym z najbardziej niezwykłych tournee zagranicznych w 12-letniej historii chóru.

Natalia Chromińska 

Meksyk 2004
fot. archiwum Chóru Kameralnego UAM

Wrażenia śpiewaków

Na pierwszy rzut oka Meksyk nie był zbyt imponujący. Raz, że oko po ponad dwudziestogodzinnej podróży nieco zmęczone, dwa, że zachmurzenie dość skutecznie utrudniało dostrzeźenie Nowego Świata. Początkowo pogoda bardzo nas zaskoczyła (było dość chłodno), podobnie zresztą jak trasa z lotniska do hotelu. Ciągnące się kilometrami dzielnice brudnych, odrapanych, niegdyś jaskrawo pomalowanych domków wprawiły nas w zdumienie. Wkrótce wzbogaciliśmy te obserwacje. Luksusowe wille, otoczone wysokimi murami, dodatkowo zabezpieczonymi przewodami pod napięciem. ekskluzywne limuzyny, wykwintne restauracje, a przy tym domki, przypominające nasze altanki działkowe, rozsypujące się samochody, specyficzny zapach różnorodnych potraw gotowanych na ulicy sprawiały, że Meksyk ukazał się naszym oczom jako miasto kontrastów. I w tym, największym mieście świata, nasz chór miał przyjemność kilkakrotnie wystąpić. W Sanktuarium Matki Bożej w Guadelupe śpiewa-liśmy na mszy świętej transmitowanej przez radio i telewizję na całą Amerykę Łacińską. Wystąpiliśmy także w wypełnionej do ostatniego miejsca, najbardziej znanej meksykańskiej sali Bellas Artes. Meksykańska publiczność żywiołowo reagowała po każdym utworze, a śpiewane w języku hiszpańskim „Besame Mucho" wywołało owację na stojąco.

Oprócz prób i koncertów także sporo zwiedzaliśmy. Byliśmy między innymi w Theotivacan, gdzie w pierwszych wiekach naszej ery wzniesiono imponującej wielkości piramidy. Oddech historii był najbardziej wyczuwalny podczas wspinania się na szczyt piramidy Słońca i podziwiania panoramy starożytnego miasta Azteków. Jeszcze będąc w stolicy gościliśmy w rezydencji ambasadora RP na poczęstunku przygotowanym przez panią ambasadorową, a już 17 maja wyruszyliśmy do Guadalajary, by uczestniczyć tam w 7. Festiwalu Kulturalnym, prezentującym w tym roku kulturę polską. Po drodze zwiedzaliśmy urokliwe miasteczka, podziwialiśmy piękne krajobrazy, góry, równiny, porośnięte gdzieniegdzie niskimi drzewami, kaktusami, plantacjami agawy, służącej do produkcji słynnej tequilli. W Guadalajarze zostaliśmy zakwaterowani w luksusowym Hiltonie, który zrobił na nas ogromne wrażenie. Samo miasto, leżące w najbogatszym meksykańskim stanie Jalisco. różni się diametralnie od stolicy kraju. Jest bardziej zadbane i nastawione głównie na turystykę. Niektórym kojarzyło się ze słoneczną Kalifornią. W ramach festiwalu wystąpiliśmy w Guadalajarze, a także w pobliskim mieście Zapopan w Muzeum Sztuki Współczesnej oraz w teatrze operowym Lagos de Moreno. I tutaj koncerty spotkały się z podobnie żywiołową reakcją, jak w samym mieście Meksyk.

Czas wolny spędzaliśmy na zwiedzaniu Guadalajary i okolic, robiąc zakupy na miejscowym targu lub poddając się relaksującemu działaniu hotelowego basenu, sauny, klubu fitness. Pobyt w Meksyku niewątpliwie kojarzyć się nam będzie z tequilą, tortillą, tabasco, sombrero, ponczo, kaktusami, sokami ze świeżych owoców i bardzo eksponowaną, powiewającą na każdym maszcie, flagą Zjednoczonych Stanów Meksyku. Pełni wrażeń, a zarazem stęsknieni, powróciliśmy do kraju i zakazanego na wyjeździe tematu — „sesja"!

Grzegorz Sikorski

Życie Uniwersyteckie Nr 6 (134) czerwiec 2004