Koncert Jubileuszowy 2012
fot. Wacław J. Kłossowski, wa.flog.pl

Moje 13-letnie śpiewanie (2012)

7 listopad 2012

To byt koncert wyjątkowy! Jubilat, obchodzący swoje 20 lecie: Chór Kameralny UAM pod dyr. prof. Krzysztofa Szydzisza, wraz z jedenastką (!) solistów, byt głównym bohaterem 422. Koncertu Poznańskiego. Sporą część obszernego repertuaru zespotu, a pizy okazji także wystawę fotografii, ilustrujących 20 letnie podróże artystyczne śpiewaków po obu półkulach, poznali słuchacze tego szczególnego cyklu filharmonicznych spotkań w auli. Nie ruszając się z miejsca, co rusz przenosili się do innego kraju; zmieni.* się rytmy i nastrój proponowanej muzyki, także języki tekstów. Od niemieckiego psalmu Felixa Mendelssohna, włoskiej pieśni Gioacchino Rossiniego, rodzimej „Prząśniczki", południowo-afrykańskiego hymnu „Te Deum" Roelofa Temmingha, powędrowaliśmyw świat Astora Piazzolli, potem Georgea Gershwina (Summertime), by przez próbki brazylijskich izraelskich kompozycji, zakończyć wieczór brawurowym finałem przebojów Freddie Mercuiy'ego oraz Lionela Richie i Michaela Jacksona...

Dzień wcześniej chórzyści wystąpili dla przyjaciół, byłych członków chóru i licznie zgromadzonej społeczności akademickiej. Prezentowali znane i lubiane przeboje z dwudziestoletniej historii chóru, a na finał dołączyli byli śpiewacy. Sala była wypełniona po brzegi, koncert prowadzili dotychczasowi prezesi zespołu, którzy snuli opowieści o różnych ciekawych wątkach w historii chóru...


Z Natalią Chromińską, chórzystką, przez 8 lat pełniącą funkcję prezesa Chóru Kameralnego UAM, rozmawia Jolanta Lenartowicz

Co w twoim akademickim życiu było pierwsze? Studia czy śpiew chóralny?

Śpiewałam wcześniej niż podjęłam studia; najpierw w chórze podczas mszy akademickich u dominikanów. To właśnie tam, będąc już studentką, spotkałam pewnego razu zespół Krzysztofa Szydzisza, młody jeszcze, nieliczny, ale już dobrze się zapowiadający... Dyrygent ogłosił wówczas, że chór będzie przyjmował kandydatów, a ja długo się nie namyślając, udałam się na przesłuchanie, zachęcając również dwie koleżanki. W ten oto sposób zostałyśmy chórzystkami a muszę dodać, że był to ostatni nabór, kiedy chór przyjmował osoby śpiewające, jednak bez profesjonalnego przygotowania. Dziś już by to nie przeszło, tempo pracy tak wzrosło, że trzeba czytać nuty, by nadążyć...

Miałyście wtedy przed sobą wielką lekcję.

Tak, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że przez 13 lat mojego śpiewania z chórem skończyłam dobrą szkołę muzyczną.

Obejmowała ona...

...kształcenie słuchu, emisję głosu (poprzez systematyczne, długie ćwiczenia, które narząd śpiewu usprawniały i nadawały głosowi właściwe brzmienie), dalej nauka dbałości o higie-nę głosu, o właściwe artykułowanie dźwięków, ćwiczenia typowo fizyczne, zwracające uwagę na postawę śpiewaka, czy właściwe używanie narządu śpiewu aż do typowo muzycznych umiejętności, jak choćby sprawne czytanie nut czy orientacja w epokach i stylach muzycznych. To tak pokrótce. Krzysztof Szydzisz potrafił z każdego niemal głosu uczynić wspaniały, perfekcyjny instrument... ale warsztat to jedno, a wydobywanie z chórzystów ich naturalnej muzykalności i wrażliwości to drugie, równie istotne zadanie, które — myślę — udawało się pięknie łączyć...

Ile czasu zajmowało to „studiowanie" śpiewu chóralnego?

W ciągu tygodnia chór spotyka się na dwóch, co najmniej dwugodzinnych próbach. Przed koncertem, występem ich nasilenie wzrasta, nierzadko chórzyści biorą udział w kilkudniowych weekendowych warsztatach, gdzie pracują na pełnych obrotach ...

...do utraty tchu?

I to się zdarza. Przypominam sobie mój pierwszy poważny występ. Był to koncert majowy, przed którym odbywały się, bodaj w Kołobrzegu, kilkudniowe warsztaty. Wtedy ja, początkująca chórzystka ćwiczyłam tak zapamiętale, że gdy przyszedł czas występu niewiele mogłam dołożyć do brzmienia chóru. Głos miałam zupełnie zdarty

A kiedy poczułaś, że już jesteś gotowa i że jesteś na swoim miejscu?

To nie dzieje się szybko. Potrzeba roku, czasem dwóch lat, by nowa osoba stopiła swój głos z brzmieniem chóru. I tu dochodzimy do bardzo trudnego dla dyrygenta wyzwania, do utrzymania nieprzerwanie wysokiej klasy w zespole studentów, którzy przecież przychodzą i odchodzą. Dorosłe życie, obowiązki zawodowe i rodzinne każą się w którymś momencie pożegnać. Pojawiają się nowi chórzyści, i od nowa z nimi zaczyna się taka „praca u podstaw':

Kiedy nastąpił moment, który mogłabyś nazwać i sukcesem chóru, i swoim jako chórzystki?

To był rok 1996 i prestiżowy w skali kraju konkurs w Legnicy „Legnica Cantat': Pojechaliśmy tam jako młody chór i powiem wprost: zadziwiliśmy i jury oficjalne i nieoficjalne, porwaliśmy publiczność. Był to dla nas sygnał, że możemy naprawdę występować, budzić emocje, wzruszenia, podróżować... Tak też się stało.

Które z owych artystycznych podróży uznajesz za najważniejsze? Dla siebie, dla chóru?

Każda była w swoim rodzaju. Ukazywała nowe perspektywy, kultury, obyczaje... Na pewno wyjątkowo wspominam te najdalsze wyprawy, bo pozwalały nam długo być ze sobą, bo dawaliśmy szereg koncertów z rozmaitym repertuarem, bo poznawaliśmy wiele aspektów życia w danym kraju. W pamięci zostały te, podczas których spotykaliśmy się z Polonią rozsianą po całym świecie, w Ameryce Południowej, Północnej, w Australii czy Wielkiej Brytanii. Właśnie wtedy stwierdzaliśmy, że im dalej od kraju — tym większe wzruszenie słuchaczy, tym gorętsze nasze przyjęcie. Dla nas, w latach 90-tych chóralne wyjazdy to było takie nasze „okno na świat". Trudno tego nie doceniać. Teraz są zupełnie inne możliwości... Pomagał nam też fakt, że nasz chór od 1998 roku jest organizatorem Międzynarodowego Festiwalu Chórów Uniwersyteckich Universitas Cantat, który odbywa się co dwa lata w Poznaniu.

Jak się domyślam stajecie się coraz lepszym chórem, ale też i grupą ludzi sobie coraz bliższych.

Tak, to oczywiste, sporo mówiliśmy o tym podczas jubi-leuszu 20-lecia zespołu. Wspólna praca, próby, zwłaszcza wyjazdy, uczestnictwo w dużych artystycznych programach, wspólne przeżywanie emocji podczas śpiewu — wszystko to sprawia, że stajemy się grupą ludzi bardzo sobie bliskich. Poświadczać to mogą na przykład chóralne małżeństwa, przez 20 lat związało się 8 par, zawarto wiele przyjaźni. Piękne jest to, że śpiewamy potem na swoich ślubach i w innych ważnych okolicznościach życiowych, pomagamy sobie, stajemy się dla siebie niejako rodziną.

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że chór, śpiewanie, występy czy podróże stają się też znakomitą szkołą życia i obycia. Zajmując się sprawami organizacyjnymi zespołu, przygotowywaniem występów i wyjazdów, bieżącymi kontaktami z otoczeniem, promocją wydarzeń artystycznych etc. nabiera się wielu umiejętności niezbędnych w późniejszym życiu zawodowym. A sama specyfika stania na scenie i prezentowania się szerszej publiczności też dodaje pewnej wyrazistości w osobowości śpiewaka. Z przyjemnością obserwuję na przykład, jak młode, nieśmiałe dziewczątka pod wpływem starszych koleżanek uczą się bywać w świecie, ładnie ubierać, poruszać, zachowywać, jak nabierają stylu i stają się atrakcyjnymi kobietami. Słowem chór, to bardzo ważny i specyficzny wydział UAM, a jego „absolwenci" stają się wnet ambasadorami uczelni. 

Życie Uniwersyteckie Nr 11 (230) listopad 2012